Friday, March 27, 2009



CEJROWSKI I GEJE

Człowiek, którego cenię za podróżniczą pasję, przyjechał kilka dni temu do Lublina. Spotkał się na KUL ze studentami i każdym kto zechciał kupić bilet za 25 zł.

Kolega z mojej redakcji poszedł zrobić o tym materiał. Przechodziłem obok jego biurka kiedy juz wrócił i montował materiał. Zamurowało mnie. Na monitorze komputera miotał się facet, którego ton głosu i sposób mówienia do złudzenia przypominał pewnego faceta, który w latach trzydziestych przejął władze w Niemczech. Sprawdźcie zresztą sami na filmie. Inne filmy z tego spotkania też są warte uwagi ("Dziennik Wschodni").

Niezmiennie dziwi mnie skąd Wojciech Cejrowski bierze takie pokłady nienawiści do innych ludzi. Nikt mu nie karze przyklaskiwać gejom, komunistom czy kogo tam jeszcze . Po co ich jednak obraża?

Cejrowski lubi przypominać, że jest katolikiem. Ciekawe co miałby do powiedzenia Jezusowi, który spotykał się z grzesznikami i celnikami, a cudzołożnicę uratował przed śmiercią i powiedział: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz.” (J 8,1-11)

Wybaczcie ten offtopic :)

Monday, March 16, 2009


PAŁKIEWICZ O LUANG PRABANG: "SCHRONIENIU OSTATNICH MARZYCIELI"

"Przylot do dawnej stolicy Laosu z hałaśliwego, opanowanego przez smog, przytłaczającego wszechobecnym chaosem Bangkoku, musi robić niezatarte wrażenie na każdym przybyszu. Wydaje mu się, że przeniósł się w jakiś surrealistyczny świat, gdzie globalizacja jeszcze nie zapuściła korzeni, gdzie nie ma wieżowców ani spalin samochodowych. Urzeka niespotykane, dziwnie nierealne światło, pogodne ciepło miasteczka, jego cisza, zapach jaśminu i drewna sandałowego, a także relaksowy klimat i cudowni przyjaźni ludzie, nie mówiąc o osobliwej urodzie noszących się z gracją kobiet" - tak o Luang Prabang pisze w Rzeczpospolitej Jacek Pałkiewicz.

Jeśli po przeczytaniu reszty artykułu Pałkiewicza biura podróży nie ruszą skolonizować urokliwego miasteczka, to bardzo się zdziwię. Opis Luang Prabang jest tak urzekający, że zaczynam się zastanawiać: rzeczywiście są jeszcze tak nieskażone miejsca, czy to może marzenie wytrawnego podróżnika?

"Jeszcze wczoraj człowiek powracał w te same nieodmienione miejsca, spotykając znajome obrazy. Dzisiaj już ich nie ma. Nic dziwnego, że ludzie chętnie zachowują w pamięci obrosłe mitami miejsca, bo intrygują i wywołują wzruszenia. Ta podświadoma potrzeba podróży w ucukrowaną przeszłość, to nic innego jak tląca się w zakamarkach duszy nostalgia." - zauważa Pałkiewicz.

I kończy: "Zagadkowy czar świata Indochin, jego mit egzotyki, odmiennej cywilizacji, błogiej egzystencji w klimacie monsunowym, zniknie pod naporem modernizacji. Odejdzie ostatecznie w zapomnienie i ich urzekający koloryt pozostanie jedynie na fotografiach w starych albumach. Sentymentalne przywoływanie przeszłości będzie miało już tylko gorzki smak niespełnienia."

Zdjęcie z www.wikipedia.org

Monday, March 09, 2009


PAWŁOWSKI O LEKTYKACH NA MOUNT EVEREST

- Na szczyt wchodzi się samemu, a tak zwane „wciąganie” czy „wnoszenie w lektykach” bogatych klientów to absolutny margines - to fragment rozmowy z Ryszardem Pawłowskim opublikowanej na wp.pl (dzięki Mirek za podpowiedź :)

Pawłowski trzykrotnie zdobył Mount Everest, a teraz organizuje komercyjne wyprawy na najwyższy szczyt świata.

Proszę, oto cennik z rozmowy: od strony Tybetu wejście jest tańsze, ale trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Cena ok. 20 tys. dolarów. Jeśli planujemy wejście od strony Nepalu trzeba położyć na stole 60 tys. USD.

Typowy polski klient górski nie dysponuje taką gotówką, aby zaoferować mu luksusy. Na amerykańskiej wyprawie na Mount Everest w 1994 roku klienci mieli do pomocy 12 Szerpów wysokościowych, 7 przewodników, setki butli z tlenem, a w obozie bazowym na wysokości 6200 m n. p. m., grzejniki w messie jadalnej, wygodne fotele, wina kalifornijskie na stołach, indywidualnie zamawiane posiłki u kucharza, gorącą kąpiel, łączność satelitarną i muzykę stereo - opowiada Pawłowski

Pawłowski przekonuje, że ludzie, którzy mają dużą kasę to nie tylko pozerzy i snobi. Zdobyli fortunę, bo byli zaradni, pełni determinacji i realizowali marzenia. Dopowiem: tak jak wielcy podróżnicy i odkrywcy. Nie wypada tego lekceważyć, choć krzywię się słysząc o komercyjnych wyprawach.

Zdjęcie ze strony: www.przeglad.turnia.pl



Monday, March 02, 2009



TONY HALIK I JEGO PODRÓŻE W SIECI

Legendarny podróżnik wiecznie żywy! Na stronie TVP znalazłem całkiem niezłą kolekcję 30 minutowych fragmentów programów Halika i Dzikowskiej. Tak, tak z cyklu "Pieprz i wanilia". Warto spojrzeć np. na Halika wśród łowców głów, na sawannie lub w Andach. Filmy mają oldskulowy posmak (Halik włącza wideo, a kamera najeżdża na zdaje się czarno-biały telewizor marki Sony), mam do nich ogromny sentyment. Powstały w szczęśliwych czasach kiedy świat nie był jeszcze zdeptany przez masową turystykę.

Na zachętę klip o poszukiwaczach szmaragdów z www.youtube.com