Tuesday, February 09, 2010

MAREK KAMINIŃSKI I JACEK HUGO - BADER

Wywiady, których nie warto przeoczyć. Świetny reportażysta Jacek Hugo - Bader opowiada w "Dwutygodniku" o pisaniu, bohaterach, podróżach. Kto czytał jego teksty ten wie, że potrafią sponiewierać.

Kamiński wystąpił jako ekspert - jakżeby inaczej - od mrozu. W trójmiejskiej "Gazecie Wyborczej" rzuca garścią przemyśleń i smaczków nie tylko o niskich temperaturach.

Pytany przez dziennikarza czy teraz nie jest łatwiej polarnikom, bo mają nowoczesny sprzęt stwierdza:

- (...) sprzęt od tamtych czasów niewiele się zmienił. Czy te nowoczesne materiały tak bardzo różnią się od zwykłej wełny? Nie sądzę. Może kosmetyki do smarowania twarzy. Ale chyba też niewiele się zmieniły. To tylko reklama."

(...)

Ale w razie wypadku na Antarktydzie można wezwać pomoc przez telefon satelitarny.

- Telefon może wpaść do szczeliny i co wtedy? To tylko gadżety. Protezy, na nich nie można polegać. Kiedy robi się zimno, nie ma co pomstować ani z tym walczyć, trzeba z tym po prostu żyć.

Ale jak żyć, gdy jest minus 60 stopni?

- Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Przewidzieć, co może się wydarzyć. Kiedyś na Grenlandii spotkałem komandosa SAS, jakiś trening sobie robił. I on miał ogrzewany namiot. Uważam, że to błąd, bo nie ma co polegać na ogrzewaniu w namiocie. Ja zawsze śpię w zimnym."

Kamiński opowiada później, że kładzie się spać w puchowej kurtce do śpiwora, budzi co kwadrans i rozciera zmarznięte kończyny. Sika do butelki i przez miesiąc się nie myje (jego ubrania z wyprawy z 1995 roku mimo wielokrotnego prania wciąż śmierdzą potem). Podkreśla: najważniejsza jest wyobraźnia i dobre przygotowanie wyprawy, strach pomaga, ale panika gubi.

Podróżnik opowiada jeszcze fajnie o swojej rodzinie, wizjach jakie miał podczas wyprawy na biegu oraz dlaczego zakopał "Mistrza i Małgorzatę" pod śniegiem.

Monday, February 01, 2010


FASCYNUJĄCA HISTORIA AMELII EARHART

Bardzo ciekawa historia opisana w "Rzeczpospolitej" , którą przeczytałem dzięki Pawłowi i szczerze polecam. Rzecz jest o Amelii Earhart, słynnej lotniczce zaginionej w latach 30-tych na południowym Pacyfiku.

Earhart postanowiła oblecieć ziemię wzdłuż równika czym zszokowała opinię publiczną (kobieta i takie pomysły!). Jej zaginięcie owiane było tajemnicą (np. miała zostać japońskim szpiegiem i działać jako "Tokijska Różą") i dopiero teraz może zostało rozwiązane. Nie chcę zdradzać finału, ale jest on w stylu Robinsona Crusoe.

W lutym do polskich kin wejdzie "Amelia" - film o Earhart z Hilary Swank w roli głównej. Warto obejrzeć? Na rottentomatoes.com film zebrał zaledwie 21 procent pozytywnych recenzji.

Filmowcy zmarnowali świetną historię.

Zdjęcie z www.wikipedia.org