Friday, March 21, 2008




NAJSTARSZY CZŁOWIEK NA MOUNT EVEREST

75 letni Japończyk, chce być znów najstarszym człowiekiem, który zdobędzie Mount Everest.
Jest twardy, udowodnił to cztery lata temu, kiedy po raz pierwszy zdobył najwyższy szczyt świata i ustanowił rekord. Na nową wyprawę ruszył w czwartek. Co ciekawe jego wynik poprawił inny Japończyk (miał 71 lat i 63 dni kiedy postawił nogę na szczycie).

Miura zasłynął w 1970 kiedy zjechał z Everestu na nartach, a nakręcony z tego dokument zdobył Oskara (The Man Who Skied Down Everest).

Wyprawę Miura można to traktować jako wariactwo, ot kolejny przykład "czego to ludzie nie zrobią dla rozgłosu". Ja wolę myśleć o tym inaczej.

Historia 75-letniego Japończyka jest kolejnym dowodem, że to nie wiek jest naszym największym wrogiem. Najgorszy są ograniczenia, które sami sobie narzucamy i stereotypy w które uwierzymy. Bo dlaczego starzy ludzi nie mają wspinać się na Himalaje?

Saturday, March 15, 2008



CZY JEŹDZIĆ DO CHIN?

Chińska milicja i wojsko strzelają do Tybetańczyków domagających się swoich praw. Podczas demonstracji w Lhasie giną ludzie. Wszystko tuż przed olimpiadą w Pekinie.

To skandal, że olimpiada odbywa się w państwie w którym tysiące osób gnije w obozach pracy, jest więzionych za przekonania, a władze mają prawa człowieka w pogardzie. To skandal, że polski rząd i politycy nie raczą zająć wyraźnego stanowiska. O wypowiedzi Otylii Jędrzejczak, dla której własne wyniki są ważniejsze od losu Chińczyków, nawet nie chce mi się wspominać.

Co z podróżnikami? Kto z nas nie chciałby odwiedzić Tybetu? Jadąc do Chin czy Tybetu zostawiamy część pieniędzy zwykłym ludziom, jednak część trafia do kasy komunistycznych biznesmenów rządzących krajem. Z drugiej strony opowiadając Chińczykom jak żyje się w wolnym kraju może przyczynimy się do tego, że doprowadzą do zmian w państwie.

Reżimy często lubią wymachiwać przed dziennikarzami statystykami: my kogoś prześladujemy? No skąd, patrzcie ilu przyjeżdża do nas turystów, są witani z otwartymi rękami, oglądają nasz piękny kraj.

W Wietnamie na pierwszy rzut oka prawie nie widać komunizmu, tylko trochę czerwonych flag, haseł i podobizn ichniejszych wodzów. Pełno Amerykanów, Australijczyków, Europejczyków. Żadnych problemów z tajniakami, milicjantów na ulicach mniej niż w Polsce. To pozory. Dopiero po powrocie dowiedziałem się, że na wschodzie kraju wietnamska armia pomaga Laosowi dobić niepokorne plemię Hmongów (więcej w raporcie Amnesty International)

Friday, March 07, 2008


ŻYCIE I (BLISKA) ŚMIERĆ PSA WOJNY

Polecam ciekawy i bardzo fajnie napisany reportaż niezawodnego Wojciecha Jagielskiego o jednym z najsłynniejszych współczesnych najemników Simonie Mannie. O Angliku już wspominałem tutaj. Warto zobaczyć też ten film.

W reportażu Jagielskiego znajdziecie wszystko: spiski milionerów i najemników, egzotyczne kraje, szalonych afrykańskich władców, pisarza Fredericka Forsytcha i wyrodnego syna Margaret Thatcher "żelaznej" premier Wielkiej Brytanii.

Na zachętę dwa akapity.

"Ten zamach stanu w Gwinei miał ustawić go na resztę życia. Miał też być zapewne jego ostatnią wyprawą wojenną. Stuknęła mu już pięćdziesiątka, a choć sam nigdy by się do tego nie przyznał nawet przed sobą, nie miał już zdrowia ani krzepy, bez których nie da się zaciągać na wojny w dalekich krajach.

Sam wybrał sobie życie żołnierza. Jako potomek rodów bogaczy z wyższych sfer, wychowanek najlepszych szkół (m.in. snobistycznej szkoły dla chłopców w Eton), mógł odziedziczyć rodzinny majątek i wieść beztroskie życie. Mógł robić cokolwiek, a jednak postanowił zostać żołnierzem, przekonany, że tylko w wojsku znajdzie życie pełne przygód i wrażeń."

Wiele osób uważa, że najemnicy to krwawe indywidua zarabiające na zabijaniu ludzi, a nie romantyczni łowcy przygód. Jest w tym dużo prawdy. Jednak z drugiej strony brawura i pomysły jakie miał taki Mann są zdumiewające. Gość grał o wysoką stawkę, żeby przegrać wszystko kiedy przeciwnik pokazał, że w ręku ma pokera.

Zdjęcie ze strony www.gazeta.pl