TRAGEDIA NA MOUNT EVEREST - 20 LAT TEMU ZGINĘŁO PIĘCIU POLAKÓWTemat dramatów w Himalajach zdaje się - choć zabrzmi to może brutalnie - oklepany, ale uwierzcie
warto przeczytać reportaż w "Tygodniku Powszechnym" o wyprawie z maja 1989 r. Dobrze napisany, trzyma za gardło, daje do myślenia.
W jednej chwili lawina
zabija czterech polskich himalaistów: Andrzeja "Zygę" Heinricha, Mirosława Gardzielewskiego, Mirosława "Falco" Dąsala i Wacka Otrębę, dzień później na skutek odniesionych ran umiera
Eugeniusz Chrobak. Do Polski wraca tylko niemal cudem uratowany Andrzej Marciniak.
Messner powiedział: "Polacy zginęli, bo byli najlepsi".
Poruszają opisy jak z nieobecnością himalaistów próbowały sobie radzić żony i dzieci. Przechodziły piekło. A kiedy w drzwiach stawali znajomi z klubu wysokogórskiego, wiedziały co się stało. Choć nie zawsze starczało odwagi żeby przekazać wieści."Dla Elżbiety Dąsal los jest jeszcze mniej łaskawy. Do jej mieszkania w Częstochowie nie przychodzi nikt („W klubie nie mieli odwagi” – mówi). O wszystkim dowiaduje się od prezentera informacji telewizyjnych, które ogląda w nadziei na informacje o wyprawie."
Teraz tylko Grażyna Chrobak wydaje się rozumieć pasję męża. Mówi, że
góry były jego miłością, gdyby nie jeździł, byłby innym człowiekiem. Później dodaje: "–
Nie ma w domu żałoby. Może dlatego, że nie ma grobu. Dla nas Genek żyje. Zabrał swój wszechświat, ale istnieje w naszym: moim i Joasi (córki - rp)."Na forum Tygodnika jest wpis:
"
Nie ma wiekszej głupoty, niż chodzenie w góry. Nie zyskuje się nic a stracic można wszystko. Są dużo prostsze sposoby (farmakologiczne) leczenia dewiacji i nieprzystosowania społecznego i licznych innych osobistych problemów."
Zdjęcie Mount Everest z www.wikipedia.pl