Wednesday, January 21, 2009


KAPUŚCIŃSKI I CENA PODRÓŻY - CD

W poprzednim wpisie zastanawiałem się nad ceną brutto jaką Ryszard Kapuściński płacił za życie pełne podróży i przygód. I proszę - poniedziałkowa Gazeta Wyborcza przyniosła pewne wskazówki (zasada synchroniczności jest nieoceniona :).

Torańska i Domosławska rozmawiają z Alicją Kapuścińską, żoną reportera. Nie miała łatwego życia. Przeczytajcie, oceńcie sami. Tutaj jeden fragment:

"Najważniejsze dla niego były wyjazdy. Po nich?

- Praca nad książką.

A potem? Długo, długo nic i...?

- Gdzieś tam się znajdowałam. Myślę, że miałam swoje trwałe miejsce. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Nie miałaś pretensji?

- Przecież on nie wyjeżdżał dla turystyki, dla przyjemności. Tylko do pracy. A ja wiedziałam, że muszę szanować jego pracę. Zawsze miałam głębokie przekonanie, że ta praca jest jedyną, którą chce i ma ambicje wykonywać. Nigdy nie powiedziałam mu "może byś nie pojechał" albo "wolałabym, żebyś został", albo wprost "nie jedź".

A chciałaś powiedzieć?

- Może i chciałam. Ale rozumiałam, że każdy wyjazd - mniej lub bardziej niebezpieczny - jest spełnieniem jego marzeń. I jedynym sposobem, w jaki chciałby się realizować. To co ja miałam w tej sytuacji do powiedzenia, no co? Powiedzcie.

Nie było go czasem pół roku, czasami po kilka miesięcy. Chodziłam do PAP-u prosić, by pokazywali mi, jakie depesze przysyła. Patrzyłam, skąd są, i dzięki temu mniej więcej wiedziałam, gdzie jest i co się z nim dzieje. Ta komunikacja z nim zawsze była koszmarna.

Mówił: wracam za sześć tygodni. I raptem okazywało się, że coś dzieje się w Mozambiku. Albo w Kongu, albo w Zanzibarze. Występował do PAP-u o zgodę, dostawał i jechał.

(...) I cóż z tego, że więcej go w domu nie było, niż był. Już tego nawet nie pamiętam. A może nie chcę pamiętać? Obecność fizyczna nie jest najważniejsza. Najważniejsze były klucze. Ojej, klucze! Klucze! - wołał przed wyjazdem. Zabierał klucze od mieszkania, pakował do walizki. Muszę wiedzieć - mówił - że mam dokąd wrócić. Wiedział, że ma dom, do którego zawsze, cokolwiek by się stało, może wrócić.

Zdjęcie z http://gu.us.edu.pl

2 Comments:

Blogger Kopacz said...

... a małżonką jego winna być wieczna podróż, niczym pogoń za nową miłością, którą jeśli tylko doświadczy zaraz na papier wrażenia przelewa. Ten człowiek to legenda żywego reportażu, nawet po śmierci. Dozgonny szacunek, podziw i inspiracja!!!

8:28 PM  
Blogger Rafał Panas said...

Dobrze napisane, dzięki za komentarz!

11:20 AM  

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home