Thursday, October 08, 2009



ED WARDLE, CZYLI SURVIVAL NA ALASCE W NATIONAL GEOGRAPHIC CHANEL

50 dni w samotności na Alasce to nie jest bułka z masłem. Ed Wardle, szkocki filmowiec, który ma prawdziwie awanturniczą żyłkę, postanowił się sprawdzić. W ten sposób powstał kilkuodcinkowy serial dla National Geographic Chanel. Bardzo ciekawy i inspirujący!

2 Comments:

Anonymous Anonymous said...

Witam. Obejrzałem te trzy epizody. Później w wolnych chwilach "dooglądam" jeszcze zapiski z każdego dnia w formie kilkuminutowych filmików. Są one do znalezienia na oficjalnej stronie programu.

Co ode mnie? Bardzo podziwiam Ed'a, był naprawdę niesamowity. Jest odważnym facetem z jajami. Takie przedsięwzięcie to nie bułka z masłem, to wymaga niebywałej odwagi.

Chciałbym też wypowiedzieć sie na kilka innych spraw...

W internecie spotkałem się z prawdziwym wysypem głupich komentarzy, pisanych przez bezmózgich idiotów. Długo szukałem idealnego słowa by oddać sens i niestety nic innego poza "idiota" nie przychodziło mi do głowy.
Ludzie wyśmiewali się z podróżnika, wspominali jego płakanie na antenie, krytykowali "elektrycznego pastucha" i tak dalej. Czytjąc te wszystkie rzeczy, szczęka mi opadła...
Owe płakanie Ed'a było czymś niesamowitym. Przez to wyszła bardzo wiarygodna produkcja! Sam, właśnie z racji załamania psychicznego bohatera, zainteresowałem się tym cyklem. To był jeden w głównych atutów. Ponieważ rzadko kiedy widuje się na ekranie tak prawdziwe, wzruszające sceny. Dzieki temu wiemy jak ciężkie może być takie życie, nawet dla doświadczonego człowieka. Wiemy, że samotność może być najgorszym wrogiem. Gorszym od grasujących niedźwiedzi.
Brawa dla Eda, że umieścił i takie nagrania. Na pewno nie było dla niego łatwe, prezentowanie słabości na ekranie. Ale u mnie ma za to niewyobrażalnie wielkiego plusa! Wzruszające, piękne i uświadamiające. Ktoś kto pisze komentarze w stylu "myślałem że to twardziel a to jakaś ciota" jest impotentem umysłowym. Niech dany osobnik spędzi chociaż jedną noc w miejscu gdzie był Ed - srałby w gacie i uciekał w podskokach!

2:50 AM  
Anonymous Anonymous said...

Gwarantuje mu to. A komentarze na temat ogrodzenia pod prądem? A niby jak to sobie wyobrażali? Że nie zachowa się środków bezpieczeństwa i nie dołoży się wszelkich starań by mieć jakąś ochronę przed śmiercionośnymi niedźwiedziami? Komuś chyba brakuje wyobraźni (albo naoglądał się zbyt wielu odcinków z Bearem Gryllsem w roli głównej). Ed Wardle troszczył się o zapasy jedzenia, pułapki rozstawiał, łowił ryby - mimo to łatwo nie było. Niektórzy porównywali go do Lesa Strouda - "Ten koleś to jakaś pipka, Les Stroud to by mu pokazał".
Kolejny idiotyzm...
Lest Stroud jest samemu przez 7 dni... Ed Wardle był sam przez 50!
Był sam SIEDEM razy dłużej! Myślę że w takiej sytuacji i samemu Lesowi by zrzedła mina. Co z tego, ze Les "genialnie" sobie radzi przez tydzień? Niech tak ciągnie przez kolejne 43 dni! A zobaczymy!

Dla mnie spędzenie 50 dni to coś niesamowitego, za co Ed ma u mnie wielki szacunek. Wybił się niesamowicie poza efekciarskiego i kłamliwego Beara Gryllsa, poza "tygodniowego" Lesa, który wytrwałby nawet dwa razy dłużej głodując i tak dalej.


Osoby komentujące to w taki durny sposób to z pewnością rozpieszczone dzieciuchy, którym się wiele wydaje. Takiego steku bzdur i niesłusznej krytyki nie słyszałem już dawno. Dlatego budzi to we mnie tak żywe emocje! Nawet i teraz, podczas pisania.


Reasumując. Podobało mi się miejsce gdzie żył nasz bohater. Podobały mi się jego ŻYWO I NATURALNIE PRZEDSTAWIANE EMOCJE.
Szkoda, że zbyt mało poświęcił czasu na opowiadanie jakichś survivalowych ciekawostek. Równie szkoda tylu kamer i materiału.
Gdyż niestety program od strony realizacyjnej mi się nie podobał.
Ed marny operator jak widać :]
Tutaj porównam do programu Lesa Strouda. W nim mamy świetne posługiwanie się kamerami, zmienianie ujęć i tak dalej. Widza obraz nie nudzi. Niestety w przypadku Eda, mieliśmy do zerzygania ujęcia jego facjaty i tyle. Żadnej zmiany planów. Zadnego kręcenia sceny z różnych ujęć (jak u Lesa) i tak dalej.
Często też filmowany cel uciekał z kadru i tak dalej. Strasznie złe to było. Ed się tutaj kompletnie nie przyłożył. Materiał przypominał nagranie z wycieczki dla gimnazjalistów filmowane przez jednego z uczestników. Co prawda czasami Ed sfilmował to i owo w sposób ciekawszy, ale takich scen było jak na lekarstwo. Głównie oglądaliśmy same zbliżenia i rwane monologi.

Ale ogółem oceniam program na plus. Głównie za sprawą jego prezentera. Świetna robota i dał po sobie poznać, że też jest tylko człowiekiem! Naprawde duży plus.


A ja, kończąc tę wypowiedź, pochwalę się jeszcze, że jak do tej pory obejrzałem WSZYSTKIE (każdy odcinek, od początku pierwszego sezonu do ostatniego wraz z bonusowymi epizodami)
programy survivalowo-krajoznawcze, z następujących cyklów:

- Wojciech Cejrowski. Boso przez świat.
- Bear Grylls. Man vs Wild.
- Les Stroud. Survivorman.
- i teraz dochodzi: Ed Wardle. Alone in the Wild.

Pozdrawiam, Bunch.
I zapraszam do siebie.

2:50 AM  

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home