Friday, May 30, 2008


NIEZNANE PLEMIĘ NA GRANICY PERU I BRAZYLII

Jak donosi dzisiaj onet.pl przy granicy Peru i Brazylii odkryto plemię, nieznane dotychczas białym ludziom. Rząd Brazylii zapowiada, że publikuje zdjęcia, bo chce udowodnić istnienie plemienia i chronić jego terytorium.

Film z lotu nad wioską: TUTAJ

Więcej szczegółów podaje gazeta.pl. Na trop Indian wpadli ekolodzy. Plemię zamieszkuje brazylijską prowincję Acre (okolica rzeki Envira), jeden z najbardziej niedostępnych obszarów Amazonii.

"Ponad połowa z 100 plemion, które nie utrzymują kontaktu z światem zewnętrznym, żyje w Brazylii i Peru - oświadczyła organizacja Survival International. Stephen Corry, dyrektor organizacji - która zajmuje się ochroną takich grup na świecie - powiedział, że wkrótce mogą one wyginąć, jeśli ich ziemia nie będzie chroniona." pisze gazeta.

Raczej mi smutno, bo wiem, że na kontakcie z białymi Indianie nie korzystają.

Zdjęcie ze strony www.gazeta.pl

Tuesday, May 27, 2008


ODKRYCIE WRAKU TITANICA PRZYKRYWKĄ DLA WOJSKOWEJ AKCJI

Polecam bardzo ciekawy tekst w dzisiejszej Gazecie Wyborczej. Okazuje się, że za odkrycie wraku Titanica w 1985 roku zapłaciła Robertowi Ballardowi amerykańska marynarka wojenna. Słynny oceanograf wykonał poufne zdjęcia dwóch zatopionych atomowych okrętów podwodnych.

- Nigdy nie wspominałem o tym nikomu, bo była to tajna misja. Czułem, że to uczciwa wymiana za możliwość poszukiwania Titanica - cytuje gazeta Ballarda. -Teraz już mogę wam o tym powiedzieć, bo akta tej misji zostały odtajnione.

Ciekawe ile jeszcze pasjonujących odkryć czeka na odkrycie równie pasjonującego drugiego dna?

Zdjęcie ze strony: www.achievement.org

Thursday, May 15, 2008


FAWCETT: TAJEMNICA POSZUKIWACZA ELDORADO

Za siedem dni premiera czwartej części przygód Indiany Jonesa. Czuć to w powietrzu, rusza kampania promocyjna. W porządku, takie czasy. Skuszony zajawką na okładce zajrzałem do najnowszego miesięcznika Focus. "Kim był prawdziwy Indiana Jones" krzyczy tytuł, a obok znanej fizjonomii Harrisona Forda, zdjęcie jakiegoś brodacza w korkowym kapeluszu.

Tekst ciekawy, a jego bohaterem Percy Harrison Fawcett (rocznik 1867). To człowiek, który w 1905 wytyczył granicę między Boliwią a Brazylią, był żołnierzem na Cejlonie, zahaczył o północną Afrykę. Jednak, jak pisze autor, najlepiej wyszło mu zaginięcie.

Otóż Fawcett postanowił wraz z synem i jeszcze jednym młodym człowiekiem znaleźć zaginione w dżungli mityczne Złote Miasto. Czy je znalazł nie wiadomo, bo ślad się za nim urwał w 1925 r. Ruszyły ekspedycje ratunkowe podczas których życie straciło, jak pisze Focus, sto osób.

Rzeczywiście historia poszukiwań jest bardzo frapująca. Jedni mieli znaleźć część wyposażenia Fawcetta, inni jego samego uwięzionego przez Indian, kolejni dostali od tubylców szczątki śmiałków (po powrocie okazało się, że to nie prawda). Tropem ojca ruszył też drugi syn, ale nic nie ugrał. Tymczasem tajemnicę zaginięcie może skrywać kufer pilnie strzeżony przez potomków awanturnika. Z zebranych tam zapisków wynika, że Fawcett, ni mniej ni więcej, chciał zostać w Brazylii i zorganizować w dżungli sektę opartą na kulcie syna i elementach teozofii. Polecam lekturę.

PS 1. Bawi mnie tylko doczepianie na siłę do całej pasjonującej historii filmowego bohatera. Autor pisze, że Fawcett był pierwowzorem Jonesa, żeby za chwilę z rozbrajającą szczerością przyznać, że reżyser i scenarzysta nigdy tego nie potwierdzili.

PS 2. Na koniec mały konkurs. Kto znajdzie jak najwięcej osób nazywanych "prawdziwym Indianą Jonesem"? Ja od ręki mam dwóch: Jacka Pałkiewicza (też szukał Złotego Miasta!) i Cyzia Zyke. A jest ich pewnie o wiele więcej. Każdy chciałby być archeologiem - awanturnikiem.

Zdjęcie ze strony: www.imaginaire.ca

Wednesday, May 07, 2008


FORUM DLA ŁOWCÓW PRZYGÓD

Pamiętacie Roberta Younge'a Peltona? Pisałem o nim kilka razy, to facet, który wychodził cało z najgorszych opałów: porwali go partyzanci w Kolumbii, siedział w oblężonym przez Rosjan Groznym, tropił handlarzy broni. Kilka przygód powinien przypłacić życiem. Tymczasem wraca do domu i pisze kolejną książkę.

Na jego stronie znalazłem link do forum pod wielce wymowną nazwą Black Flag Cafe. Warto tam zaglądać, bo to nierzadko ciekawsze miejsce niż np. pl.rec.turystyka.tramping.

Oprócz gości, którzy pytają gdzie najlepiej pojechać żeby zobaczyć prawdziwą wojnę (dostał m. in. odpowiedź, że ma tylko pięć godzin do Los Angeles) jest sporo ciekawych i użytecznych informacji.

Np. znalazłem tam namiar na stronę z blogiem o poszukiwaczach przygód, którzy penetrują postsowieckie obiekty nuklearne. Bardzo interesująca lektura.

Ludzie szukają tam praktycznych informacji przed najbardziej niecodziennymi wyprawami, weźmy na to do obozów uchodźców palestyńskich w Libanie, do Kabulu czy chcą popracować jako wolontariusze w Liberii.

Polecam wszystkim osobom znudzonym swojskimi forami podróżniczymi.