Saturday, December 13, 2008


TERZANI, UŚMIECH I KARABINY CZERWONYCH KHMERÓW

Po haniebnie długim milczeniu, wracam i zapowiadam poprawę. Kilka dni temu w "Gazecie Wyborczej" wyszperałem recenzje obiecującej książki "Powiedział mi wróżbita. Lądowe podróże po Dalekim Wschodzie". Autor, Tiziano Terzani, był człowiekiem nietuzinkowym: pisał rewelacyjne reportaże, chwali go Kapuściński.

W 1976 r. usłyszał od wróżbity w Honkongu, że może umrzeć w 1993 r. więc nie powinien latać samolotem. Terzani uwierzył. Zrezygnował z łatwej i szybkiej metody podróżowania. Korzystał m. in. ze statków i pociągów (miesięczna podróż z Bangkoku do Florencji). Odkrył, o czym zapominamy: świat jest wielki.

"Wystarczy zrezygnować z samolotów, aby sobie uzmysłowić, jak bardzo zmieniają one proporcje. Tak, zgoda, redukują odległości, co jest bardzo wygodne, zarazem jednak minimalizują wszystko, łącznie z twym pojmowaniem świata. Tymczasem w rzeczywistości każdy mijany kraj ma własny charakter. Na jego spotkanie trzeba się specjalnie przygotować, trzeba się wysilić, aby poczuć radość podboju"

Terzani słusznie odpuścił sobie powietrzne podróże. W 1993 r. rozbił się w Kambodży helikopter z 15 dziennikarzami na pokładzie. Wśród nich był człowiek, który zajął miejsce Włocha.

Pisarz dał radę, która może przydać się każdemu z nas, nie tylko w dalekiej podróży. Kiedy Czerwoni Khmerzy wycelowali w niego lufy karabinów uratował go uśmiech. Wymachiwał paszportem i uśmiechał się mówiąc: "Jestem dziennikarzem, nie zabijajcie mnie. Poczekajcie na jakiegoś oficera politycznego, niech on zdecyduje". I dodał, że to była jedna z nielicznych lekcji życiowych jaki mógł przekazać dzieciom z czystym sumieniem.

Zdjęcie z: lepiccoleastuzie.splinder.com

0 Comments:

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home