Wednesday, May 31, 2006

ROZBUDOWA KOLEJKI NA KASPROWY WIERCH - CD.

I jeszcze linki do dyskusji na temat kolejki: forum.gazeta.pl oraz groups.google.pl/group/pl.rec.gory

ROZBUDOWA KOLEJKI NA KASPROWY WIERCH

Decydują się losy rozbudowy kolejki linowej wożącej ludzi na Kasprowy Wierch w Tatrach – pisze najnowszy tygodnik Polityka. Rzecz może być już przesądzona, bo zwolennicy inwestycji mają potężnego sojusznika: prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Choć Ministerstwo Środowiska nie zgodziło się na rozbudowę, jednak Polskie Koleje Linowe złożyły w resorcie odwołanie od tej decyzji (wspierają je władze Zakopanego związane z PiS).

Kolejka sypie się. Nieremontowana zagraża perle przyrody jaką jest Tatrzański Park Narodowy. Ale równie groźne brzmi zapowiedź zwiększenia liczby osób, które rozbudowaną (ewentualnie) kolejką miałyby wjechać w serce gór.

Nie jestem fanem Tatr. Od wiosny po lato, czyli kiedy najbardziej lubię góry, Tatry przepełnione są pseudoturystami. Nie mówię tylko o knajpach i uliczkach Zakopanego. Szewska pasja ogarnia mnie kiedy w wyższych partiach gór widzę ludzi w trampkach i podkoszulkach. Zresztą: co to za przyjemność trzymać się wydeptanych, oznakowanych szlaków? Gdzie romantyzm przecierania tras, stawiania stopy gdzie nikt jej przed nami nie postawił, obozowania gdzie tylko wola?

Podejrzewam, że Tatry skazane są na zadeptanie. Na nic się zda lament garstki zapaleńców. Zadziałają prawa rynku. Ludzie chcą „kontaktu z przyrodą”, chcą pochwalić się, że byli w „dzikich” górach. I rynek tego im dostarczy. Potrzeba tylko jeszcze większej przepustowości kolejki, jeszcze więcej knajp i wyciągów. Może tylko TOPR-owcy będą mieli więcej roboty.

Oczywiście łatwo powiedzieć, że przesadzam. Przecież każdy ma prawo oglądać malownicze górskie szczyty. Owszem. Ale niedługo trzeba będzie brać na szlak stołeczek, bo nic nie będzie widać zza pleców innych turystów.

Źródła: www.polityka.pl, www.gazeta.pl

Monday, May 29, 2006

LAURY DLA ELŻBIETY DZIKOWSKIEJ

Podróżniczka Elżbieta Dzikowska dostała 30 maja nagrodę „Bursztynowego Motyla” w konkursie im. Arkadego Fiedlera na najlepszą polską książkę o tematyce podróżniczej i krajoznawczej 2005 roku.

Kapituła nagrodziła Dzikowską za książkę „Groch i kapusta, czyli podróżuj po Polsce”.

- Za odkrywanie na nowo turystycznie atrakcyjnych i ciekawych miejsc naszego kraju - uzasadniła werdykt kapituła konkursu.

Elżbieta Dzikowska jest historykiem sztuki, podróżniczką, dziennikarką. Wraz ze swoim mężem Tonym Halikiem zwiedziła cały świat i zrealizowała ok. 300 filmów dla Telewizji Polskiej.

Dzikowska już po raz 11 zdobyła „Bursztynowego Motyla”. W poprzednich latach nagrodę dostali tak znani podróżnicy jak: Jacek Pałkiewicz, Marek Kamiński, Stanisław Szwarc-Bronikowski, Marcin Kydryński, Ryszard Kapuściński, Beata Pawlikowska, Wojciech Jagielski.

Pomysł organizowania corocznych konkursów im. Arkadego Fiedlera zrodził się w poznańskiej Bibliotece Raczyńskich w 1994 roku podczas obchodów 100. rocznicy urodzin słynnego obieżyświata
.

Kto nie pamięta programów Halika i Dzikowskiej! To również dzięki nim nasiąkałem pragnieniem przeżywania niezwykłych przygód.

Wszystkiego najlepszego Pani Elżbieto!

Źródło: ksiazki.wp.pl


MARTYNA WOJCIECHOWSKA O WEJŚCIU NA MOUNT EVEREST

- Widok z najwyższej góry świata był przepiękny, ale szczęście jest gdzie indziej - tak Martyna Wojciechowska wspomina swój pobyt na szczycie Mount Everestu. Zdobyła go 18 maja razem z Bogusławem Ogrodnikiem, Dariuszem Załuskim, Januszem Adamskim oraz Tomaszem Kobielskim.

Znana telewizyjna dziennikarka chciała w tym miejscu pokazać "gest Kozakiewicza" tym, którzy wątpili w powodzenie jej przedsięwzięcia.

- Zdobycie Everestu jest zbyt poważną sprawą, by traktować je tylko jako zwrócenie na siebie uwagi - powiedziała w poniedziałek na spotkaniu z dziennikarzami. - Są inne, lepsze sposoby na pokazanie siebie światu, jak chociażby występ w popularnym programie telewizyjnym. Na najwyższe szczyty świata wchodzi się z wewnętrznej potrzeby.

W tym czasie gdy Martyna Wojciechowska była ze swoimi kolegami w Himalajach górę gór zamierzało atakować 25 innych wypraw.

- Obozy niektórych ekip przypominały małe miasteczka. My mieliśmy dla wszystkich członków naszej ekspedycji jeden namiot. Amerykanie zabierają za sobą m.in. toalety, agregaty prądotwórcze, a w namiotach leżą dywany - nadmieniła Martyna Wojciechowska.

Wyposażenie wyprawy zależy od finansów. Znane są przypadki, gdy bardzo bogaci ludzie potrafią zabrać do pomocy ośmiu nepalskich wspinaczy.

- Bez Szerpów nie byłoby możliwości zdobycia Everestu. Za swą pracę dostają do pięciu tysięcy dolarów. Dla porównania pracownik sklepu w Katmandu zarabia sto dolarów na miesiąc.

Spotkałam się z sytuacją gdy Szerpa informował nas, że jak ma katar, zamiast sześćdziesięciu kilogramów zabierze o dwadzieścia mniej. Gdy otrzymał odpowiednią zapłatę okazało się, że wspomagające go zwierzę szybko ozdrowiało - powiedziała dziennikarka.

Martyna Wojciechowska słyszała opinie, że po zapłaceniu na Mount Everest można wnieść każdego. - Nie bardzo to sobie wyobrażam. Owszem, w najwyższe góry świata wybierają się ludzie, którzy nie mają za grosz wyobraźni. Dlatego też ich udział w wyprawach czasem kończy się tragicznie - komentuje.

Gdzie jest szczęście? Tego Wojciechowska dziennikarzom już nie zdradziła.


Nadal w mocy jest pytanie: czy to dziennikarka jest tak sprawna i zdeterminowana czy na najwyższą górę swiata może wejsć każdy?


Źródło: Polska Agencja Prasowa

Thursday, May 25, 2006

ANNA CZERWIŃSKA PIERWSZĄ POLKĄ NA SZCZYCIE MAKALU

Anna Czerwińska weszła w czwartek na liczący 8463 metry szczyt Makalu .
Himalaistka uczestniczyła w wyprawie Makalu Expedition z Jerzym Natkańskim. Jej towarzysz nie zdecydował się na atak na szczyt ze względu na problemy ze zdrowiem.

Gratulacje!


Źródło: www.makalu.entre.pl

Wednesday, May 24, 2006

6 NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK PODRÓŻNICZYCH PLUS DWIE

Najlepsze książki o podróżach i podróżnikach wyliczył w najnowszym numerze National Geographic Adventure Robert Young Pelton. Tak tak, ten sam, który przeżył porwanie przez narkopartyzantów w Kolumbii, katastrofę samolotu nad Borneo oraz oblężenie czeczeńskiej stolicy Groznego przez Rosjan.

Oto subiektywna lista Peltona:

- Ibn. Batuta: Podróż przez Azję i Afrykę 1325-1354.

- The Devil Drives - biografia Sir Richarda Burtona, odkrywcy źródeł Nilu, autor: Fawn M. Brodie.

- Flashman Series autorstwa George'a Macdonalda Frasera (fikcyjne przygody angielskiego żołnierza z XIX w.)

- Władca Much powieść Williama Goldinga. Pelton pisze m. in., że to studium zachowań grupowych, przydatne dla tych, co wybierają się w długa podróż autobusem.

- The Oregon Trail pióra Francisa Parkmana, człowieka, który przeszedł ten dziewiczy szlak.

- Opowiadania Ernesta Hemingwaya

Do listy Peltona dodałbym dwie książki:

- Ziemię planetę ludzi Saint-Exuperyego. Piękna i głęboka rzecz o pilotach latających nad piaskami Sahary, rozległymi wodami Atlantyku i bezkresną Ameryką Południową. Exupery pisze o swoim koledze Mermozie:


"Kiedy otwarto linię amerykańską, Mermoz, zawsze w awangardzie, dostał polecenie zbadania odcinka Buenos Aires - Santiago: po zbudowaniu mostu nad S
aharą miał zbudować most nad Andami. Dano mu maszynę, której pułap lotu nie przekraczał pięciu tysięcy metrów. Grzbiety Andów wznoszą się do siedmiu tysięcy metrów.

Mermoz wystartował i szukał szczelin. Po zmierzeniu się z piaskiem stawił czoło górom, szczytom z powiewającą na wietrze chustą śniegu, zacieraniu się kształtów świata przed burzą, wirom tak gwałtownym, że napotkane miedzy dwiema ścianami skalnymi zmuszają pilota do czegoś w rodzaju walki na noże. Stanął do tych zapasów nie znając przeciwnika, nie wiedząc, czy człowiek wychodzi z życiem z takich uścisków. Mermoz "robił próby" dla innych".

Wreszcie, pewnego dnia, podczas tych "prób" został uwięziony przez Andy."

(Ziemia. planeta ludzi. Pilot wojenny. List do zakładnika, Warszawa 1977)


Mermoz przeżył tą przygodę. Jednak z jednego z kolejnych lotów nad Atlantykiem nie wrócił. Podobnie jak Saint-Exupery, który zginął w 1944 r. podczas lotu rekonesansowego nad Francją.

- Oswajanie świata, autor: Nicolas Bouvier (Warszawa 1999). Szwajcarski pisarz (1929-1998), który w podróżowaniu znalazł sens życia. Kawał dobrej literatury. Lektura obowiązkowa. Odtrutka na szybkie i powierzchowne zwiedzanie świata.

Monday, May 22, 2006

DEE CAFFARI JEST PIERWSZĄ KOBIETĄ, KTÓRA OPŁYNĘŁA SAMOTNIE ZIEMIĘ TRUDNĄ DROGĄ

32-letnia Brytyjka Dee Caffari jest pierwszą kobietą, która okrążyła Ziemię żeglując bez przerwy pod wiatr i prąd (ze wschodu na zachód). 20 listopada wystartowała z Southampton na jednokadłubowym jachcie Aviva. Samotny rejs trwał 178 dni, 3 godziny, 5 minut i 34 sekundy.

Dee Caffari opisała trudy rejsu w dzienniku. Znalazły się tam relacje m. in. o fatalnej awarii sprzętu tuż przed Świętami Bożego Narodzenia.

Rekordzistka, przed laty szkolna nauczycielka, była skipperem (czyli kapitanem) tego samego 72-stopowego jachtu, który w 2005 roku uczestniczył w wokółziemskich załogowych regatach Global Challenge.

Rekordzista w samotnym rejsie non-stop dookoła globu drogą ze wschodu na zachód (122 dni, 14 godzin, 3 minuty i 49 sekund) jest Francuz Jean Luc van den Heede. Płynął na jachcie Adrien między listopadem 2003 a marcem 2004 roku. Pokonał 21 760 mil morskich ze średnią prędkością 7,43 węzła.

Źródło: www.onet.pl

Sunday, May 21, 2006

PIRACI POLAŃSKIEGO

Warto włączyć jutro telewizor i obejrzeć "Piratów" w reż. Romana Polańskiego (godz. 20.20,TVP 1).
Film z 1986 widziałem jeszcze w kinie - byłem dzieciakiem i zrobił na mnie spore wrażenie. Później nie miałem okazji jeszcze raz go obejrzeć.
Gazeta Wyborcza daje "Piratom" trzy gwiazdki, ale internetowy przewodnik allmovie.com zaledwie jedną i pół. Rzeczywiście nie jest to film na miarę choćby "Piratów z Karaibów".
Jednak Polański ma swoją markę. A jednego z morskich rzezimieszków Jesusa, gra Władysław Komar, nieżyjący zdobywca złotego medalu olimpijskiego w pchnięciu kulą. No i ten piękny żaglowiec zbudowany specjalnie na potrzeby filmu.

TAJEMNICZY ROZBITEK

Historia niczym z powieści przygodowej. Marynarze z norweskiego tankowca w cieśninie Skagerrak między Norwegią a Danią dostrzegli rozbitka. Mężczyzna leżał na prymitywnej tratwie zrobionej z czterech beczek po paliwie i drewnianej palety. Miał na sobie tylko lekkie ubranie. Cała rzecz jak pisze portal onet.pl rozegrała się w kwietniu.

Rozbitek twierdził, że wyrzucono go z brytyjskiego statku. Przedstawił się jako George Williams, mieszkaniec Kalifornii. Szybko okazało się, że to nieprawda. Załoga tankowca przekazała go władzom szwedzkiego portu Marstrand. Rozbitka zdradziły linie papilarne. Odciski jego palców pasowały do Czecha deportowanego z Niemiec w latach 90 - tych o nazwisku Jirzi Kvapil (rocznik 1957).

Kvapil przebywał za granicą w latach 1989 - 2002. Rodzina widziała go ostatni raz cztery lata temu. Ponoć przebywał w Londynie, gdzie za jedzenie i dach nad głową pracował w niezidentyfikowanym kościele metodystów. Tajemniczy rozbitek nie miał jednak żadnych dokumentów, które uprawniałyby go do legalnego pobytu w Wielkiej Brytanii lub w Szwecji.

W ostatni piątek urzędnicy szwedzcy przekazali Kvapila władzom czeskim. Te zwolniły go, mówiąc, że nie popełnił żadnego przestępstwa.

Jeden z onetowych forumowiczów napisał, że według czeskiego portalu rozbitek Kvapil jest najprawdopodobniej chory psychicznie. Uratowano go w ostatniej chwili - był odwodniony, głodny z odmrożonymi i poranionymi przez fale nogami.

Źródło: www.onet.pl